Jakie to dziwne. Wystarczy, że kilka dni było chłodniej, a już moja głowa przestawia się na tryb jesień. Następuje mentalna zmiana czasu na zimowy. I niezależnie od tego jak bardzo bym was chciała przekonać do tego, że najbardziej kocham lato, długie dni i wakacyjne rozrywki (i rzeczywiście tak jest), to w tym roku czekam na jesienne klimaty. Parafrazując Przyjaciół – summer sucks. Przynajmniej moje lato takie było, już wyjaśniam dlaczego. A tymczasem z całych sił czekam na jesienne wycieczki i góry. Jak ja za nimi tęsknię! Już niemalże zapomniałam, że robię KGP (Korona Gór Polskich). Dlatego to musi być mój czas! O jesieni, nadchodzę!
WAKACYJNY GRAFIK
Każdego roku z wakacji wyciskałam każdą kropelkę wszystkiego. W robocze dni, prawie codziennie byłam nad jednym z okolicznych jezior. Pływałam, jeździłam na rowerze, chodziłam na fitness, ale także na posiadówki w upalne (nawet 30-stopniowe wieczory). Dodatkowo miałam milion książek zaplanowanych do przeczytania latem oraz tony pomysłów na zdjęcia do zrobienia. A każdy weekend był obowiązkowo wyjazdowy. I zawsze sprawiało mi to mega radość!
MIMOZAMI JESIEŃ SIĘ ZACZYNA – wspomnienie lata
I faktycznie końcówka lata była mega przyjemna. Udały mi się sielskie zbiory Nawłoci (potocznie nazywana mimozami jak w piosence), które widzicie na zdjęciach, zdarzył się wypad nad jezioro, no i zaliczyłam w tym roku kajaki, o których pisałam wam TUTAJ. Oczywiście było też mnóstwo większych i mniejszych wycieczek i radości, ale dopiero pod koniec sierpnia pomyślałam sobie: no dobra, teraz na maksa skorzystam z lata. Chociaż z końcówki. 
WAKACYJNE ROZRYWKI
No i trochę się w tym wszystkim zakręciłam. Zabrakło mi czasu. Długo się rehabilitowałam i zanim zaczęłam korzystać z uroków lata, to lato się skończyło. Znacie to uczucie, gdy chcecie tyle zrobić, że nawet, gdy niby odpoczywacie, to czujecie presję, że nic nie robicie? Jeśli nie, to może właśnie oznacza, że jesteście normalni. Ja niestety właśnie tak się zamotałam, bo czasu mało, koniec lata bliski, a ja właściwie nie zrobiłam nic. Lista moich wakacyjnych rozrywek niemalże nieruszona, a chorowity tryb wakacji i nielimitowany dostęp do Netflixa nie ułatwiał sprawy. W dodatku ciągła presja, by coś robić, by nadrobić czas. No i oczywiście nie nadrobiłam. A poczucie, że muszę wyjść z domu, bo przecież tak ładnie, jasno i dzień długi, sprawiło, że sama na sobie wywarłam presję. Głupie, prawda?
ZMIANA CZASU – ZMIANA MYŚLENIA
No i pierwszy raz w życiu z radością powitałam jesień. Nie zrozumcie mnie źle. Ja w każdej porze roku mam swoje ulubione momenty. I tak, również uwielbiam jesienne klimaty, jak i zimę, śnieg oraz mróz. Tylko zawsze po prostu było mi żal odchodzącego sezonu. A zmiana czasu na zimowy, mimo iż przynosiła fajny sezon, to sam w sobie była raczej nostalgiczna. No i proszę jaka zmiana!
WITAJ JESIENI
Pierwszy raz w tym roku pomyślałam, sobie: no w końcu! W końcu to lato się skończyło! Średnio sobie z niego skorzystałam, bo początek września pogodowo był znacznie bardziej w klimacie jesiennych wypraw górskich, niż szalonego pływania w jeziorze (co rok temu się zdarzyło), no ale trudno. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nagłe przejście z lata w jesień uświadomiło mi, ile jest super rzeczy, które mogę zrobić jesienią. Zatem wspomnienie lata natchnęło mnie do planów jesiennych. W końcu nie wszędzie robi się zimno już we wrześniu. Hello mogę sobie jeszcze odbić lato jesienią, a nawet zimą. I tak zrobię. W dodatku bez presji, z dużą ilością Netflixa, herbaty i luzem. Zatem będę jeździć, działać i oczywiście pisać wam o tym 🙂
