Najgorszy człowiek na świecie M. Halber

Najgorszy człowiek na świecie

Przeczytałam ostatnio dwie książki, które dotarły do mnie znacznie po terminie. Jedną z nich był Najgorszy człowiek na świecie autorstwa Małgorzaty Halber. Pozycja sprzed pięciu lat. Pamiętam jej premierę, planowałam ją przeczytać, ale jakoś nie wyszło, nie miałam widać wystarczajaco zapału. To książka inspirowana życiowymi doświadczeniami znanej kilkanaście lat temu prezenterki muzycznej. Normalnie nie opisywałabym jej tutaj, bo nie uważam, że jest to książka w jakikolwiek sposób pasująca tematycznie do podróży (no chyba, że jako życiowej zmiany), ale miałam ciekawe odczucia po jej przeczytaniu. I myślę, że były one spowodowane tym, że Najgorszy człowiek na świecie dotarł do mnie tak późno. Dlatego postanowiłam się nimi podzielić i sprawdzić, czy ktoś jeszcze miał podobne.

Kim jest Najgorszy człowiek na świecie?

To zapiski z życia Krystyny, która jest jednym z alter ego autorki – Małgorzaty Halber. Krystyny – alkoholiczki. Alkoholiczki nastolatki, a później młodej kobiety. Całość jest w formie nieco przypominającej dziennik/pamiętnik z licznymi komentarzami, autoironicznymi nawiązaniami do doświadczeń i sytuacji, w której znalazła się Krystyna. Jest to pozycja mocna, gdyż nie definiuje człowieka uzależnionego jako niemalże bezdomnego sprzed śmietnika, jednak czy szokująca? Dla mnie w ogóle. Warto też dodać, że to książka bardziej o emocjonalnych problemach i nieradzeniu sobie z nimi i w ogóle, w życiu, niż stricte o alkoholizmie. To też książka o obojętności. Innych wobec cudzego problemu. Obojętności nawet tych, którzy zawodowo mają pomagać tym potrzebującym pomocy.

Irytująca i denerwująca

Podzieliłabym tę książkę na kilka części. Pierwsza niemalże mnie wykończyła i nie chciało mi się do niej wracać. Miałam ochotę wziąć tą małolatę za ramiona, potrząsnąć i krzyknąć „Dziewczyno, ogarnij się”. Dla mnie było to jak oglądanie w zwolnionym tempie wypadku, który się zaraz zdarzy. Co więcej, czułam jakby ona celowo do niego dążyła. Jak ona mnie denerwowała! Nie podobał mi się też początkowy sposób narracji, pełen niby „modnych” tekstów, młodzieżowych powiedzonek, pyskowania i pozowania. Dla mnie to nie było szczere. Jakby autorka chciała napisać taką książkę, ale sama się przed sobą wstydziła, że to robi. Zabrakło mi prostoty, reporterskiego braku komentarza, ciszy, która uwypukliłaby powagę problemu. Zamiast tego miałam pasmo męczących, głupkowatych wtrąceń. Na szczęście do czasu.

Kibic w trakcie meczu

Nie wiem, czy był to celowy zabieg literacki pokazujący zmianę, dorastanie i inny etap w życiu autorki (bohaterki), czy po prostu tzw. rozpisanie, bo po przebrnięciu kilkudziesięciu stron czyta się lepiej, ale w życiu Krystyny dzieje się gorzej. Zastanawiałam się, czy ta korelacja wpływa także na mój odbiór Najgorszego? W ogóle dużo się zastanawiałam, w trakcie, a nawet długo po przeczytaniu jej. W pewnym momencie złapałam się na tym, że stałam się kibicem, który jest za bohaterką. Mega chciałam, by jej się udało. Oczekiwałam happy endu, co zresztą sama autorka wytknęła czytelnikowi. Mega mi się to spodobało. Stwierdziłam, że to jednak błyskotliwa osoba, tylko tak strasznie, strasznie zakompleksiona, wystraszona i wrażliwa. I wiecie, co zrozumiałam? Że ja ją krytykuję, bo jej nie rozumiem.

Nie rozumiesz książki Najgorszy człowiek na świecie? Masz szczęście!

Ja nigdy nie miałam takich rozważań jak ona. Wiadomo niektóre sytuacje są uniwersalne i każdy je zna, ale to jej podwójne życie. Jedno realne, drugie analizowane po wielokroć w głowie było męczące, nawet dla czytelnika. Jak trudne musiało to być dla bohaterki? Zrobiło mi się jej żal.  Wtedy też ucieszyłam się, że jej nie rozumiem, bo to oznaczało, że mam szczęście. Ja nie identyfikowałam się z postacią. Więcej razy mnie denerwowała niż pomyślałam sobie, że też tak mam, ale rozumiem, że mogła trafić, a nawet pomóc niektórym. Co więcej, wiele sytuacji kojarzyło mi się z osobami, które znam. Niby miłymi, wstydliwymi, ale potrafiącymi niespodziewanie przywalić z grubej armaty, byle by tylko się nie wydało, jakie są słabe i wstydliwe. Smutne.

Czy nadal aktualna?

Dobrnęłam do końca, musze przyznać nawet z zaciekawieniem i przyjemnością. Oczywiście nie zdradzę zakończenia, ale długo zastanawiałam się nad jeszcze jedną rzeczą. Czy to, że opisywane sytuacje miały miejsce grubo kilkanaście/20 lat temu ma znaczenie? Miałam wrażenie, że dzisiaj żyje się inaczej, imprezuje, spędza czas. Myślałam, że teraz modny jest fitness, zdrowy styl życia i ekologiczny. Coraz mniej osób, pali, pije i je mięso. Chociaż później zdałam sobie sprawę, że trochę żyję w bańce, to że ja tak mam i takie treści pokazuje mi algorytm fejsbukowy nie oznacza, że tak jest. Dlatego pomyślałam sobie, że gdybym przeczytała tą książkę w czasie premiery, byłabym w innym miejscu z mniejszym doświadczeniem i spojrzałabym na nią przychylniej.

Czy warto po nią sięgnąć?

Na rynku istnieje kilka bardzo znanych książek i filmów poruszających ten temat. Zabawa, zabawa, Pod mocnym aniołem to przykładowe, które w moich oczach sprawiają, że Najgorszy człowiek na świecie nie jest już taki szokujący. Dlatego mimo początkowej niechęci, polecam książkę. Ostatecznie na ilość rozważań, do których mnie skłoniła, warto było poświęcić jej czas. A kim jest tytułowy Najgorszy człowiek na świecie? To już chyba wyczytacie z samej okładki.

Może też ci się spodobać

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Captcha loading...