Skalny Stół to szczyt oddalony o niecałe dwie godzinny od Przełęczy Okraj, z którego roztacza się przepiękna panorama i widok na Śnieżkę. To dobry kierunek na wycieczkę w dzień powrotu, gdyż samo wejście nie jest długie, a widoki przepiękne (jeśli nie ma zachmurzenia). Można zatem zrobić sobie dwie fajne trasy w Karkonoszach, a wszystko podczas jednej weekendowej wyprawy.
Trasa na Skalny Stół ( 1281 m.n.p.m.)
Z rozejścia szlaków na Przełęczy Okraj wybieramy niebieski i kierujemy się nim na szczyt, po drodze mijając Czoło 1266 m.n.p.m. Trasa jest przyjemna, bez podejść z przepięknymi panoramami ciągnącymi się po prawej stronie i Śnieżką migającą co jakiś czas między świerkami z lewej. Sam szczyt, to po prostu punkt na trasie ze skalnymi głazami, za którym rozciągają się właśnie przepiękne widoki. Ja miałam szczęście co do pogody i udało się wszystko idealnie uchwycić. Dlatego jak zwykle ze mną, zamiast planowanych 1,5 h trasy, wejście zajęło nam około 2 godzin.
Panorama na Śnieżkę
Przy szczycie znajdują się dwa punkty widokowe. Jeden kawałek dalej za oznaczeniem szczytu, wystarczy pójść kilka metrów prosto. To tam znajduje się wspomniana panorama na Śnieżkę (szczyt oddalony o zaledwie 5 km). Bardzo tam wieje, ale koniecznie trzeba wejść i zobaczyć te przestrzenie. Po sesji ze Śnieżką w tle, trzeba się cofną i wejść na wspomniany stół (jeśli nie byliście tam przed ścieżką. Ten punkt widokowy znajduje się na trasie szlaku żółtego. Wystarczy z niebieskiego odbić w prawo, by podziwiać kolejne widoki. Ten ośnieżony czubek w tle to właśnie obserwatorium na Śnieżce.
Zejście ze Skalnego Stołu
Trasa powrotna ma dwie opcje. Można wrócić tym samym szlakiem niebieskim (wtedy wycieczka jest naprawdę ekspresowa) lub dłuższą drogą – żółtym. Zejście ze Stołu żółtym szlakiem jest bardzo strome. Przewyższenie, które mamy na tym odcinku to prawie 500 m (od 875 m.n.p.m. do 1281 m.n.p.m), czyli bardzo dużo. Szczerze współczułam ludziom, którzy się tam wdrapywali, kiedy my schodziliśmy. Chociaż muszę przyznać, że strome zejścia też do najłatwiejszych nie należą (zwłaszcza przy problemach z kolanami).
Szlak zielony
Po zejścia ze szlaku żółtego dochodzimy do jego skrzyżowania z zielonym w nieistniejącej juz, dawnej miejscowości Budniki. Wybieramy zielony, dochodzimy nim do mostu i rzeki (za nim znajduje się wiata, gdzie można zrobić przerwę), a dalej mamy trochę pod górkę, by dojść do zejścia do Przełęczy.
Nieistniejące miejscowości
Sporym plusem dłuższej trasy powrotnej były pozostałości dawnych budynków z miejscowości Budniki mijanej po drodze. Tam właśnie odbijaliśmy na szlak zielony zwany inaczej Tabaczaną ścieżką. Dawna górska osada była zwana kiedyś Forstbauden – Leśne Budy, później zmieniono jej nazwę na Forstlangwasser, czyli Leśny Długi Strumień (teraz strumień Malina). Osada utrzymywała się z chodowli bydła, wyrabiania serów, część ludności była drwalami. Istniało tam też schronisko, restauracja i kilka domów mieszkalnych. Niestety żaden się nie zachował, po niektórych można dostrzec jedynie wystające resztki murów czy fundamenty. Ja bardzo lubię taki klimat, wiec dla mnie była to ciekawa atrakcja na szlaku. Najwięcej tablic informacyjnych znajdziecie w wiacie widokowej za strumieniem Malina.